Jedząc gołębie, żeby zajść w ciążę w Szwecji

zawsze myślałam, że kiedy nasze dziecko zostanie poczęte, będę przynajmniej w pokoju. Mój mąż też, być może.

butelka czerwonego i łóżko było wszystkim, czego potrzebowaliśmy. Zawsze też myślałem, że użycie strzemion przyjdzie później przy porodzie, a nie przy poczęciu, ale niestety, jak bardzo się myliłem.

zamiast tego początki mojego dziecka były zaznaczone nie światłem świec i nastrojową muzyką, ale przez mężczyzn w białych fartuchach, znieczuleniu miejscowym,probówkach i wszystkich mówiących w języku, który zawiera 3 dodatkowe samogłoski.

porozmawiaj o romansie.

bez medycznego wyjaśnienia, kto by pomyślał, że zajmie nam to cztery lata inwazyjnych metod leczenia bezpłodności i cały zespół światowej klasy ekspertów, zanim zajdę w ciążę.

albo że będę musiał jeść gołębia.

O Matko naturo, jesteś jak moja prawdziwa matka, zawsze pełna niespodzianek.

więc po wielu latach tak wielu łez, postanowiliśmy ponownie wyciągnąć stare balony w kształcie spermy i zacząć działać.

Próbowalibyśmy kolejnej rundy in vitro.

na tym etapie chcesz, aby Twój specjalista ds. płodności powiedział ci, że są gotowi odłożyć wiele, wiele zarodków, aby zwiększyć twoje szanse, ale tak nie jest w Szwecji.

korzystając z dobrego, staromodnego nordyckiego racjonalizmu, nasz lekarz ds. płodności spokojnie opowiedział nam o zagrożeniach związanych z porodami mnogimi zarówno dla matki, jak i dziecka oraz zwiększonym ryzyku stanu przedrzucawkowego i wad wrodzonych.

Bla bla bla … nie słuchałem.

widzisz, po tak wielu nieudanych próbach i z listami oczekujących na adopcję w Szwecji trwającymi do pięciu lat, stanie się ośmiornicą nie wydawało się takim złym pomysłem.

ale doc tak myślał.

„a tak w ogóle,” kontynuował, „z kimś tak młodym jak ty, nigdy nie oddalibyśmy więcej niż jednego zarodka”.

Cóż teraz tylko ze mną flirtował.

ale potem dał mi dobrą wiadomość, Szwecja jest liderem i zdobywa złoto w Olimpiadzie Leczenia Niepłodności.

no wielkie brawa.

mialem tego dosc i chcialem isc do domu. Dosłownie, nie tylko krótka przejażdżka pociągiem, ale 24-godzinna podróż samolotem z powrotem na Ziemię.

zamiast być pod wrażeniem, po prostu stwierdziłem, że mówię takie rzeczy jak: „Cóż w Australii robią in vitro w ten sposób…”, na co odpowiadałby: „cóż w Szwecji robimy in vitro w ten sposób…”

aby zwiększyć nasze szanse z naszym tylko jednym zarodkiem, zdecydowaliśmy, że powinienem również zrobić akupunkturę z chińskim specjalistą od płodności. (A kiedy mówię my, mam na myśli mnie.

w tym momencie mój mąż był tylko na przejażdżkę i zgodził się na wszystko, aby mnie uspokoić i dać mi nadzieję.

czas jest wszystkim, a specjalista ds. płodności poprosił mnie, abym chodziła codziennie, przez dwie do trzech godzin, począwszy od siedmiu dni przed moim pobraniem jaj.

przynajmniej tak mi się wydaje.

widzisz, ona mówiła chińsko-szwedzką, a ja australijsko-szwedzką i nigdy się nie spotkają.

gesty rąk były powszechne, podobnie jak ręcznie pisane figurki – większość naszych rozmów kończyła się jak Ostatnia runda w żywej grze szarad.

w ciągu kilku dni moje szalone Szwedzkie życie stało się o wiele bardziej szalone, gdy podjęłam ostatnią próbę zajścia w ciążę.

oprócz brania leków in vitro i codziennych sesji akupunktury, kazano mi leżeć w wannie, pocierać świeży imbir na brzuchu i palić złą substancję przypominającą cygaro na brzuchu przez 20 minut każdej nocy.

tak zrobiłem.

kazano mi też pić okropną miksturę, która smakowała jak czerstwy szpik kostny każdej nocy przed pójściem spać.

tak zrobiłem.

a gdyby tego było mało, powiedziano mi, że muszę jeść gołębie (tak, gołębie), raz w tygodniu przez najbliższy miesiąc.

płakałam. Dobrze ją słyszałem? Naprawdę oczekiwała, że zjem gołębia? A może moje Szwedzkie zrozumienie po prostu uderzyło w dno?

narysowała obrazek.

narysowałam jedną i na pewno ta tak zwana płodność chciała, żebym ją zjadła.

„pamiętaj, że to francuski przysmak” – skomentował później mój mąż.

jasne, pomyślałem, że to nie on będzie jadł pierzaste maleństwo.

chodzi mi o to, że większość ludzi po prostu bzyka się, żeby zajść w ciążę i wolelibyśmy, żeby tak było – ale nie zawsze można dostać to, czego się chce, prawda?

ale oto-po słynnych Szwedzkich metodach in vitro, kilku igłach i kilku kęsach przepysznego gołębia – jesteśmy dumnymi rodzicami drogocennej córeczki.

wreszcie możemy w pełni skorzystać z hojnych programów ojcostwa w Szwecji i subsydiowanej przez państwo opieki dziennej, tak jak wszyscy inni, którzy zaszli w ciążę w staromodny sposób.

Szwecja, jestem na zawsze twoja.

Louise Ling jest australijską pisarką mieszkającą w Szwecji. Śledź jej przygody na www.loulouloves.me

Leave a Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.